poniedziałek, 14 stycznia 2013

Prolog

Był dzień jak co dzień. Wracałam ze szkoły cała radosna, bo dostałam 5- z tego głupiego sprawdzianu z matmy. Dreszcze przeszły mnie na samą myśl o tym że matematyczka chce w piątek zrobić kartkówkę. Brr. Była połowa grudnia więc teraz szybko robiło się ciemno a ja miałam jeszcze dodatkowe zajęcia więc kiedy wyszłam ze szkoły była godzina 17:30. Szłam podskakując lekko zadowolona z siebie, gdy nagle coś mignęło mi przed oczami. Rozejrzałam się. Nikogo nie było. "Muszę być nieźle zmęczona skoro mrugam i nawet o tym nie wiem.." pomyślałam i ruszyłam dalej. Poczułam chłodny oddech na swojej szyi. Odwróciłam się. Myśląc że to wiatr szłam przed siebie. Przystanęłam na chwilę by spojrzeć dokładnie gdzie jestem. Był to park. Zauważyłam czerwoną ławkę.  To dziwne, bo nigdy jej tu nie było. Podeszłam do niej i gapiłam się na nią jak sroka w gnat. Słysząc jak z okna woła mnie matka pobiegłam szybko do domu.

1 komentarz: