wtorek, 11 marca 2014

zakończenie

cześć kochani. wow. nie było mnie tu około rok. wiem, obiecałam, że wszystko nadrobię, ale wyszło jak wyszło. moje prywatne sprawy nie pozwalały mi na to. ostatni czytałam to opowiadanie i przysięgam, umierałam ze śmiechu. mój styl pisania kompletnie się zmienił, co możecie zobaczyć tu. postanowiłam napisać dla was takie małe zakończenie, jeśli ktoś to w ogóle przeczyta. kocham was, Livia.

Minął rok. Rok od tych wszystkich wydarzeń. Moje życie obróciło się o 180 stopni, a ja nie byłam już tą samą dziewczyną.
- Livia? - usłyszałam głos Niall'a, który wchodził do mojego pokoju. Otarłam szybko łzę, która spłynęła po moim policzku i odwróciłam wzrok.
- Ja.. Ja nie daję rady Niall - powiedziałam cicho i zacisnęłam powieki. Jego zimna dłoń pogładziła delikatnie moje ramię.
- On wróci, obiecuję - szepnął i przytulił mnie delikatnie, żeby nie zrobić mi krzywdy. Chciałam w to wierzyć, ale jego słowa mówił zupełnie coś innego.

- To koniec - mruknął z wzrokiem wbitym w podłogę. Moje serce właśnie rozpadło się na tysiąc kawałków, a oczy automatycznie wypełniły się łzami.
- N-nie, Liam, proszę. Nie dam bez Ciebie rady - chwyciłam jego dłoń, a moje ciało przeszedł dreszcz. Uwielbiałam to uczucie i chciałam móc doznawać go codziennie.
- Nie mogę Cię więcej ranić - oparł swoje czoło o moje i musnął delikatnie moje wargi, przez co moje serce zabiło szybciej.
- Tak bardzo będzie mi tego brakowało - uśmiechnął się słabo i odsunął się, po czym odszedł bez słowa. Nie miałam sił, żeby krzyczeć, biec za nim, prosić. Chciałam po prostu odejść.

Tak znalazłam się tu. W szpitalu psychiatrycznym. Moja próba samobójcza zakończyła się niepowodzeniem. Niestety.
- Niedługo będę musiał iść, zabraniają tutaj długich odwiedzić - westchnął i odsunął się ode mnie.
- Ale znam kogoś, kto chciałby wykorzystać ten czas - oblizał wargi i wyszedł szybko z sali.
Dlaczego wszyscy mnie zostawiają?
- Livia?
Wstałam szybko z łóżka i spojrzałam na drzwi. Moje wargi zaczęły lekko drzeć, a po policzkach spływały łzy. Wrócił. On naprawdę wrócił.
- Li! - pisnęłam i podbiegłam do niego, od razu rzucając mu się na szyję. Objął mnie delikatnie i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi.
- Już nigdy nie próbuj tego zrobić, proszę - szepnął.
Spojrzałam w jego ciemne oczy i uśmiechnęłam się lekko.
- Dobrze wiesz, że nawet śmierć nas nie rozłączy.

dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną przez cały ten czas.